sobota, 14 września 2013

Zakupy Inglot - nagradzam samą siebie :)

Od czasu do czasu zasługujemy na małą nagrodę.
Oczywiście nie bez okazji.
Postanowiłam nagrodzić samą siebie za zdane egzaminy oraz napisanie wszystkich prac zaliczeniowych.
Zostały mi tylko praktyki w szkole, ale odbywam je z przyjemnością i bezproblemowo.

Wczoraj udałam się do Maca.
No właśnie.
Spędziłam tam sporo czasu, ale naprawdę nic nie zachwyciło mnie aż tak bardzo, żeby coś kupić. 
Wypróbowałam róż Mocha oraz pomadkę Twig (która nawiasem mówiąc zjadła mi się po godzinie).
Pobrałam tylko aplikację na zniżkę dla wizażystów i poszłam do tańszej siostry - Inglota.

I właśnie w Inglocie zachwyciłam się kilkoma rzeczami.
Nie będę już nawet wspominać o cieniach, na które na razie mam szlaban.
Przede wszystkim chciałam kupić kremowy róż, nie mogłam się jednak zdecydować na rodzaj.
Ostatecznie pani z obsługi pomogła mi z doborem i kupiłam w słoiczku, jasny, naturalny róż (odcień 80 - 24 zł).
Obsługa była zaskakująco świetna (w Macu również, ale to nie zaskoczenie).
Przy kasie przypomniało mi się, że miałam zerknąć na pędzelki.  I powiem Wam, że trochę przepadłam!
Koniecznie muszę wrócić po cudowny pędzel do bronzera (niestety koszt 63 zł), ale przekładam ten zakup na kolejną nagrodę :)
Kupiłam świetny pędzelek do oczu, niby do rozcierania w załamaniu, ale też punktowy i bardzo precyzyjny (29 zł). Takiego mi brakowało w mojej kolekcji.
Pani zaproponowała mi nowości: kredki do brwi i toniki do twarzy - skusiłam się na woskową kredkę do brwi w kolorze 62 (są 3 do wyboru, ten jest środkowy - 23 zł).

Tak wyglądają moje zdobycze:









Jestem bardzo zadowolona ze swoich zakupów i polecam nagradzać siebie za małe sukcesy :)



4 komentarze: